Kici, kici, mniam, mniam...
Olaf szedł ulicą i przez przez przypadek stanął przed restauracją o bardzo nietypowej nazwie " The cat " . Zaburczało mu w brzuchu, więc postanowił, że z ciekawości oraz głodu wejdzie do środka. Wewnątrz lokal wyglądał normalnie. Bar z tyłu, a przednim rzędy stolików. Chłopaka zdziwiło, że wokół chodzą koty. Począwszy od białych kociąt, skończywszy na czarnych kocurach. Usiadł przy pierwszym stoliku. Oprócz niego, nie było tam nikogo. Restauracja była utrzymana w odcieniach czerwieni oraz bieli. Jak z horroru, przemknęło przez myśl Olafowi. Po chwili cała gromada kotów ocierała się o jego nogi. W oku wpadł mu piękny czarno - biały kotek. Z pieszczotliwością wziął go na ręce. Zwierzę miało bardzo puszystą sierść.
Nagle z drzwi po prawej stronie wyłonił się kelner i facet w fartuchu. Obaj trzymali ręce za sobą, a ich uśmiechy przyprawiały o dreszcz.
- Dzień dobry. Widzę, że wybrał pan kotka - oznajmił kelner. - Mogę?
Mężczyzna wziął od niego kota, który niewiadomych powodów zaczął się wyrywać oraz syczeć. Kelner podał go kucharzowi. Gruby, obleśny w białym fartuchu facet, okrutnie chwycił kota za ogon. Wyciągnął za pazuchy sztylet i jednym pociągnięciem oderżnął łeb czworonożnego przyjaciela. Łeb spadła na podłogę. Z kikuta lała się obficie posoka, brudząc posadzkę oraz biały fartuch kucharza. Olaf nic nie myśląc zerwał się z miejsce. Wybiegł na ulicę. Ostatnie co usłyszał był rechot. Następnie na jego oczy wylała się ciemność. Zemdlał.
***
Prezentuję dziś moje najnowsze opowiadanie, które jest bardzo krótkie. Napisałem je ponad rok temu. Ta historia jest ostatnią jaką opublikuję w tym roku, Jest bardzo drastyczna, ale ma pewien przekaz. Miłego czytania ! Za tydzień odwiedzimy Roanoke , hehe ubrudzicie się trochę...
Miłego czytania,
Krzysiek Tom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz