piątek, 26 lutego 2016

Image #7 - In the dark forest

Cześć. Co u was słychać ? U mnie , jak zwykle zresztą, dużo pracy. Dziś prezentuję swoją najnowszą sesję. Poraz kolejny zawiązałem współprace z utalentowaną Kamilą Cichą Photography. Ostatnio Kamila zagościła podczas mrocznej sesji " Bloody Tom " . Kiedy umawiałem się na zdjęcia chciałem, żeby sesja była normalna z szczyptą mroku. Chyba się udało. Pośrednio.
 
 Zdjęcie to jest oficjalną zapowiedzią sesji. Musicie przyznać wyszło nieziemsko. Gdy przygotowywałem się na zdjęcia starałem się zadbać o fryzurę. Łiii, pierwszy raz udało mi się zapanować na tymi potworami. Uroku dodają oczywiście gałęzie, iście z filmu grozy, ale główną gwiazdą są lenonki. Z pewnością zauważyliście, że na każdej sesji mam chociaż jedno zdjęcie właśnie w takiej pozie. Przyrzekłem sobie, iż  będzie to mój znak rozpoznawczy. He, he.
 
Outfit jest bardzo prosty. Sweter w kolorach czerni i kremu. Dodatkowo czarny t - shirt , plus dżinsy tworzą znakomitą całość. Zapozowałem w dwóch strojach. Tak, szczerze do jednego dodałem tylko ciemną kurtkę, którą będzie mogli podziwiać za moment.
 
Przyznam, że temperatura wtedy na dworze była trochę powyżej zera, lecz zacisnąłem zęby i robiłem co swoje. Świetne na tym zdjęciu wyszła perspektywa. Ja wpatrujący się w martwy punkt.
 
Niestety, efekty dojrzewania są widoczne. Nie wstydzę się tego. Sądzę, że nawet dodają charakteru.
 
I jest kurtka. Poza z cyklu : "Buahaha do mnie należycie".
 
Kiedy pokazałem to mojej koleżance, jej reakcje była bezcenna - Aaa, Asylum . Z pewnością niektórzy was wiedzą, że Aylum to drugi sezon American Horror Story. Polecam. Ale nie o tym. Naprawdę zdjęcie wyszło ponad moje oczekiwania. Jest w nim coś mistycznego, mrocznego i kreatywnego. Niezła mieszanka. Wspominałem już o perspektywie, ale dopiero tutaj widać ją znakomicie. Kamila spisała się na medal.
 
 Mrok pełną parą. Przypomina mi to mroczną bestię, łaknącą krwi i duszy. Nic dodać, nic ująć. W dodatku  kaptur wytwarza cień, tym samym zasłaniając moją twarz. Rewelacja.
 
Dodatkiem do sesji były lenonki. Nie potrafię tego zrozumieć, lecz te okulary mają coś w sobie. Pasują dosłownie do wszystkiego. I do płaszcza, i do bluzki, sukienki... Prawie w każdej sesji są nieodłącznym elementem. Odważę się stwierdzić, że szybko z nich nie zrezygnuję.
 

Kończę, wracam do swojej pracy. Mam nadzięję, że macie trochę lżej.
Do piątku,
Krzysiek Tom
 
 
 
 
 


piątek, 19 lutego 2016

07. konwent fantastyki Fantasmagoria 2016



 
Dziś przychodzę do was z relacją 07. konwentu fantastyki Fantasmagoria, organizowanym przez klub fantastyki w Gnieźnie, który odbył się w dniach 12 \ 13 lutego 2016 roku. Miałem zaszczyt być tam, lecz tylko w piątek, ponieważ na drugi dzień wzywała praca. Przyznam się, że był to mój pierwszy konwent. Zawsze planowałem jechać, lecz zwykle brakowało środków i chęci. Tym razem , udało się. Chodzą pogłoski, że na małych konwentach panuje rodzinna atmosfera. Potwierdzam - tak. Podczas imprezy spotkałem wielu moich znajomych ( pozdrawiam ) , ale też zyskałem nowe. Cieszę się, że wreszcie znalazłem ludzi, również pozytywnie zakręconych i rozumiejących mnie.
 
Podczas konwentu uczestniczyłem w wielu prelekcjach i jednym panelu dyskusyjnym. Przedstawiały się następująco:
    • 17.00 - Marvelowa wojna domowa między bohaterami - dlaczego nie było warto ? - Katarzyna "Kasssumi" Maciejewska
 
    • 18. 00 - Dziwne eony: od mikroba do Wielkiego Przedwiecznego - ewolucja w mitologii H.P. Lovecrafta - Bartek Gruszczyński
 
    • 19. 00 - Siedmiu Wspaniałych Komiksu - Krzysztof Celka
 
    • 20.00 - Chodź, opowiem Ci... bajeczkę - Katarzyna "Dea" Mikołajczewska
 
    • 21.00 - Ze śmiercią mi do twarzy ( konkurs) - Wiktor "Howler" Koliński
 
    • 22.00 - Co jest w Twojej szafie ? - Irena "X " Jabczyńska, Anna "Yennefer" Woźniakowska
Teraz opowiem trochę o prelekcjach. Ogólnie każda podobała mi się. Począwszy od mitologii H.P. Lovecrafta, gdzie poznałem całkiem inny świat i piękne potwory, skończywszy nas komiksach, które bardzo lubię. Jednak jedna prelekcja i panel zachwycił mnie. Zacznę od prelekcji " Chodź, opowiem Ci ... bajeczkę " . No po prostu brak mi słów. Kasia świetnie wypadła. Znakomita dykcja, znakomite przygotowanie i kontakt z słuchającymi. A co chodziło z bajeczką? Katarzyna opowiadała różnego typu bajki. I te śmieszne, jak i straszne. Najbardziej zaskoczyła mnie historia o Maryi i jeżu, przed którym uciekała. Polecam przeczytać. Uśmiejecie się.


Drugie co mnie zachwyciło to panel dyskusyjny prowadzony przez moją koleżankę Anię wraz z jej znajomą, o zjawiskach paranormalnych. Na sali zgromadził się duży tłum ludzi, żeby posłuchać. Na początku było normalnie, lecz później dyskusja  rozwinęła się. Konwentowicze opowiadali o swoich przeżyciach z tamtą stroną. W pewnym momencie, włączył się demonolog, który zaszczycił nas swoją naukową teorią. Moim zdaniem, trochę podważył realność tematu panelu. No cóż, lecz było ciekawie. To nazywa się prawdziwy panel dyskusyjny. Pod koniec, dziewczyny opowiadały historię pochodzące z Japonii. Nigdy nie wejdę do łazienki w kraju Kwitnącej Wiśni.
 
 

Nie byłbym sobą, jeśli nie rzuciłbym się pod obiektyw aparatu. Zrobiłem zdjęcia z niezwykłymi postaciami z anime oraz filmów. Iza, była tak miła i wykonała kilka fotografii.

 
Tutaj mamy zdjęcie z Bellatrix Lastrange, niesamowity cosplay, który wykonała Roxy Ratajczak. Dodatkowo, prywatnie niesamowita dziewczyna.
 
Oczywiście nie mogłem się oprzeć zrobienia zdjęcia z moim ukochanym bohaterem z anime Naruto - Kakashi. AAA, topór !
 
 Oczywiście Harry Potter to podstawa. Miałem okazję potrzymać kunsztownie zrobioną książkę. Nie widać jej, ale chodzi mi o tą, która była włochata i gryzła.
 
 
Naturalnie nie przyjechałem do domu z pustymi rękoma.
 
 
Kupiłem dwie przypinki. Jedną z The Walking Dead, a drugą z American Horror Story. Zdobyłem również magiczną zakładkę oraz mroczną bransoletę.
 
Była możliwość nocowania na miejscu, nawet było specjalna strefa,  lecz ukochani rodzice nie pozwolili. Konwent trwał jeszcze przez kolejny dzień (sobotę), na którym nie mogłem być. Ominęła mnie wiele ciekawych prelekcji i spotkanie autorskie z Pawłem Majką. No cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Dodatkowo wstęp na wszystko był wolny.
Podsumowując - chociaż byłem tylko jeden dzień uważam, że owy konwent jest bardzo ciekawy i intrygujący. Obsługa jest niezwykle miła i uprzejma, a program intersujący. Z przyjemnością spędziłem popołudnie i późny wieczór. Mam nadzieję, że uda mi się w kolejnym roku przyjechać na cały konwent. Polecam tam zajrzeć.
 
 

 
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zapraszam na stronę internetową klubu.
 
 
 
 
 



 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Pierwszy rok za nami - Sto lat !


Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Zacząłem post bardzo nietypowo. Spytacie: dlaczego ? Ponieważ dziś Cienie Mroku kończą rok . Tak. Dokładnie rok temu pojawił się pierwszy post. Łezka się w oku kręci. Jak ten czas szybko płynie. Pamiętam moje pierwsze wpisy. Przyznam, bardzo ubogie, ale za czasem rozwinęły się. Ostatnie moje dwanaście miesięcy uznaje za rewolucję - dosłownie we wszystkim . Zarówno w życiu, szkole, jak i w pisaniu oraz oczywiście blogowaniu. Nauczyłem się unikać typowych błędów blogerów ( naturalnie nie wszystkich. Nadal dążę do perfekcji). Blog pozwolił mi rozwinąć pewność siebie. Już nie jestem gapowatym dzieckiem, który boi się wyrażać swoje zdanie.
 Blogowanie, na początku było tylko moją pasją. Teraz, jest moim drugim życiem. Praktycznie nie potrafię bez niego żyć. Przez wiele nocy śniłem koszmary, o tym, że władzę każą usunąć bloga, ale nie poddawałem się. Zawsze robiłem anarchie. ( Wiem, mam czasami dziwne sny.) Wielu znajomych, nauczycieli wspierają mnie w tym, co robię. Oczywiście, znajdą się tacy, którzy twierdzą, że jestem flopem. Szczerze, mam to  gdzieś. Pytali także, dlaczego blog jest mroczny. Hmm, pomyślmy... Może dlatego, iż lubię taką atmosferę , kolory, odcienie. Poza tym, według blogerów, blog jest prywatnym miejscem i tobie ma się podobać. Naturalnie musimy zachowywać reguły estetyczne, rzekłbym, czyli przejrzyste tło, design, dobre jakości zdjęcia i w miarę dobra poprawność językową.
 
Dostawałem maile, wiadomości od czytelników. Pisali, że blog jest znakomity, a opowiadania oraz zdjęcia to rewelacja. Kiedy to czytałem, nie mogłem się pohamować od płaczu ze szczęścia. Jedna dziewczyna uznała, że jestem artystą, ze względu na zdjęcia. A pewien chłopak napisał, że przeczytał bloga, i że z postu na post coraz lepiej piszę. Bardzo mnie to cieszy. Wiem, iż mam grono wiernych czytelników. Dziękuję wam że jesteście <3 .

Kiedy zasiadam do komputera i zaczynam pisać post, czuję się spełniony. Nie mam takich myśli : " O Jezu, znowu muszę coś napisać " , mam za to świadomość, że wchodzę do swojego świata. Uśmiecham się i z żalem się z nim rozstaje, lecz mam pocieszenie, iż niedługo powrócę.

Specjalnie dla was zrobiłem parę podsumowań. Wróćmy wspomnieniami.

Nagłówek Cieni Mroku


Nie potrafię wybrać najlepszego, więc dam pierwsze dwa :)


Sesja
 
  • Image #1 - In the nature, czyli sesja wi


  • Image #2 - Dark

  •  Image #3 - Sesja letnia

  •  Image #4 - Lenon and jeans

  •  Image #5 - Bloody Tom
  •  Image #6 - In my crazy world


Współpraca z fotografami
  • Klaudii Fotografie
  • Yumi photo ( Jula photo )
  • Kamila Cicha Photography
  • KTL


Opowiadanie i nie tylko





Wyjazdy
  • Trip to Poznań

  • Niemcy 2015



Recenzje m.in.



Wywiady:




    Mini felietony


      ***
      Jeszcze raz dziękuję wszystkim, że jesteście. Mam nadzieję, że zostaniecie na długie lata.
      Do zobaczenia,
      Krzysiek Tom
       
      Taka niespodzianka. Niedługo na blogu.
       
      
        

      

      piątek, 5 lutego 2016

      Groza kobietą jest - wywiad z Sylwią VamppiV Błach


      Przeprowadzam wywiad z młodą pisarką grozy - Sylwią Błach. Rocznik 1991. Ukończyła informatykę na Politechnice Poznańskiej, z tytułem inżyniera. Na rynku wydawniczym zaistniała dzięki swoje debiutanckiej antologii "Strach".

      J: Cześć Sylwia.
       
      S: Cześć Tom!
       
      J: Jak się czujesz?
       
      S: W porządku, nieustannie zabiegana. I szczęśliwa.
       
      J: Dobrze, zacznijmy. Od kiedy zaczęłaś tworzyć?
       
      S: Mam wrażenie, że od zawsze. Odkąd nauczyłam się pisać, próbowałam tworzyć historie.
       
      J: Co było twoim pierwszym tekstem? I o czym był?
       
      S: Prawdopodobnie jakiś wierszyk, nie pamiętam, miałam cały notes wierszyków pisanych w różnych sytuacjach na różne okazje. Mogę powiedzieć o pierwszym tekście, jaki zapamiętałam – była to próba napisania powieści fantastycznej. Miałam nawet swój odczyt przed klasą w podstawówce, na godzinie wychowawczej.
       
      J: W jakim wieku zaczęłaś pisać?
       

      S: ( cisza)
       
      J: Co to było: horrory, wiersze?
       
       

      S: (cisza)
       
       
      J: Nie ograniczasz się do pisania tylko grozy? Dlaczego?
       
      S: Bo nie lubię się w życiu ograniczać. Piszę to, co mi akurat w duszy gra bądź w głowie siedzi. Nie znoszę szufladek, sztucznych podziałów, klasyfikacji. Dobra literatura ma się bronić tym, że jest dobra, a nie tym, że należy do tego czy tego gatunku.
       
      J: Jakich autorów najchętniej czytasz?
       
      S: To się co chwilę zmienia. Aktualnie mam fazę na genialnego Jo Nesbo oraz równie wspaniałą Katarzynę Bondę.
       
      J: Czy miałaś wsparcie rodziny, kiedy stawiałaś pierwsze kroki w pisarstwie?
       
      S: Oczywiście!
       
      J: Swoją pierwszą antologię wydałaś jeszcze będąc w liceum, tak?
       
      S: Tak. „Strach – zbiór opowiadań grozy”, powstał trochę przez przypadek. Zebrałam wszystkie teksty, które napisałam w czasie liceum i zaczęłam wysyłać do wydawnictw. I wydawca się znalazł, a ja stwierdziłam, że życie jest zbyt krótkie, by się dać paraliżować strachowi przed ryzykiem.
       
      J: Kiedy pisałaś owe opowiadania, myślałaś, że są dobre czy raczej to czysta grafomania?
       
      S: Do tej pory zdarza mi się tak myśleć! (śmiech)
       
      J: Jak znalazłaś wydawnictwo?
       
      S: Wysyłałam wszędzie gdzie się dało i odezwał się Radwan. To były moje początki, teraz wiem dużo więcej na temat funkcjonowania rynku.
       
      J: Słyszałem, że wydawnictwo Radwan cię oszukało, tak? Przybliż szczegóły.
       
      S: To stara historia, opowiadałam ją setki razy, nie mam chęci po raz kolejny. Jest w pełni opisana na moim blogu, łatwo znaleźć. Ja zamknęłam za sobą ten etap. Radwan oszukał wielu autorów na duże pieniądze i do tej pory dostajemy maile z próbami wyłudzenia. Szkoda słów. Wierzę, że nie ma tego złego – gdybym wtedy nie zaryzykowała być może nie byłoby mnie tu, gdzie teraz jestem. Być może nie przeprowadzałbyś teraz ze mną wywiadu. A to się liczy.
       
      J: Smutne.
       
      J: Ale wszystko dobrze się skończyło. Przez ostatnie lata wydałaś zbiorowe antologie. Moja ulubiona to " Księga wampirów". Wiem, że interesujesz się wampiryzmem, skąd takie zainteresowania?
       
      S: Zawsze interesowałam się wszystkim co mroczne i tajemnicze. Taką miałam naturę. W podstawówce tata zabrał mnie na „Underworld”. Pokochałam Selenę. Potem poznałam „Kroniki wampirów” Anne Rice i pokochałam Lestata. To wypływa gdzieś ze mnie, z upodobań, które były we mnie od zawsze.
       
      J: Możesz nam zdradzić trochę o " Syndromie Riddocha" ? ( proszę, chociaż trochę)
       
      S: „Syndrom Riddocha” to pierwszy tom cyklu, który został ukończony w marcu zeszłego roku i od tej pory szuka wydawcy. Jest to miks gatunkowy, aczkolwiek bez obaw – horror jest głównym nurtem. Więcej zdradzić nie mogę, ponieważ różne wydawnictwa mają różną politykę dotyczącą reklamy i nie chcę spalić jakieś ewentualnej szansy na wydanie mówieniem zbyt dużo.
       
      J: Czy groza kobietą jest?
       
      S: A nie widać?! (śmiech)
       
      J: Jeśli tak to dlaczego?
       
      S: ( cisza)
       
      J: Wyobraź sobie, że stoisz przed wyborem, wybrania nam rzeczywistości. Musisz wybrać jedno swoje dzieło, w którym my będziemy żyć. Jakie? Dlaczego?
       
      S: To strasznie trudne pytanie! Piszę horrory, więc przeniesienie w każdą z moich rzeczywistości byłoby straszne... Chyba wybrałabym któryś z tekstów rozgrywających się w naszych czasach – by nie musieć nic zmieniać. Mi jest całkiem dobrze w XXI wieku.
       
      J: W ostatnim roku brałaś udział w wielu prelekcjach m.in. na Kfasonie. Co czułaś kiedy Ci to zaproponowali?
       
      S: Ciężko powiedzieć, ponieważ na Kfason byłam zapraszana od dawna i w sumie jedynym moim uczuciem w tym roku było „uf, nareszcie się uda!”. A poza tym, wiadomo: frajda, że zostało się zauważonym i stres, bo trzeba wypaść jak najlepiej. Ale mnie stres motywuje.
       
      J: Jak się przygotowywałaś?
       
      S: Na tegorocznym Kfasonie prowadziłam jedną autorską prelekcję i brałam udział w panelu. Przygotowania do prelekcji to zawsze kilka dni pracy – jadąc na konwent wybieram sobie tematy, którego wymagają ode mnie dużo researchu. Bardzo ważne jest dla mnie to, by w którymś momencie nie rozległo się z sali stwierdzenie, że popełniłam błąd. Zresztą, sama idąc na prelekcję oczekuję od osoby mówiącej by znała się na rzeczy. Samo zrobienie prezentacji też trochę trwa. Natomiast do samego mówienia się nie przygotowuję – kiedyś trenowałam, ale nabrałam już wprawy i dobrze przygotowana prezentacja multimedialna zawsze mnie „prowadzi” przez wszystkie wątki.
       
      J: Którego swojego opowiadania nie lubisz? Dlaczego?
       
      S: Pytasz mnie o to, które dziecko bym zamknęła w worze i utopiła w betonie? Nie ma mowy. Nie przyznam się. (śmiech)
       
      J: Prowadzisz dwa blogi. Jeden - " Rozkosze umysłu" o swoim życiu i twórczości, a drugi " - VamppiV o modzie i wizażu .
       
      J: Jakie najczęściej błędy popełniają początkujący blogerzy?
       
      S: Myślą, że po pół roku staną się gwiazdami internetu. Skupiają się na liczbie obserwatorów czy marzą o współpracach już na samym początku. Przeobrażają swoje blogi w reklamowe tablice chińskich sklepów (bo tylko oni chcą współpracować z początkującymi). Piszą niegramatycznie. Nie dbają o regularność.
      Ale, moim prywatnym zdaniem, traktują blogowanie trochę nazbyt biznesowo. Blog ma być frajdą, wypływającą prosto z serca. Jeśli się robi coś, bo się to lubi, zyski przyjdą.
       
      J: Kiedy Twoje blogi zyskały popularność? Długo to trwało?
       
      S: Popularność? Zdefiniuj popularność. Według wszystkich wyznaczników internetowej popularności moje blogi są maleńkimi wysepkami. Ba, nie wysepkami – kupkami piasku na morzu. Ale ja je kocham, po prostu! To mój własny piasek, każde ziarenko.
       
      J: Moda. Piękne słowo. Ja średnio znam się na modzie, ale pracuję nad tym. Jak Ty byś określiła swój styl?
       
      S: Mieszanka zamiłowania do gotyku, rocka, alternatywny okraszona nowymi trendami i tym co akurat mi w oko wpadnie.
       
      J: Czy już w szkole interesowałaś się modą?
       
      S: Nie w ten sposób, w jaki interesuję się dziś. Byłam „alternatywną dziewuchą”, a to były te czasy, gdy nam – outsiderom, gothom itd. - nie wypadało się interesować modą. Oczywiście mówię tu teraz o stereotypie, ale trochę w niego się wpasowywałam. Dbałam o swój wygląd, kombinowałam z ciuchami, nawet przeglądałam lubiane przeze mnie czasopisma dla nastolatek, ale daleko mi było do jakiejkolwiek wiedzy. Wtedy dużo więcej eksperymentowałam i dużo bardziej starałam się wpasować w standardy mody subkulturowej, niż po prostu tworzenia swojego wizerunku.
       
      J: Co najchętniej zakładasz na siebie?
       
      S: Uśmiech.
       
      J: Jeteś ambasadorką Qeen of darkness, gotyckiej marki ubrań. Jak nią zostałaś? I jak wygląda taka współpraca?
       
      S: Przedstawicielka Queen of Darkness zgłosiła się do mnie i zaprosiła do współpracy. Podpisaliśmy umowę, dostawałam paczki, robiłam zdjęcia... I więcej zdradzić nie mogę. Na pewno nigdy nie pisałam postów sponsorowanych, a moje opinie były szczere. Podkreślam to zawsze, gdy pojawia się temat współpracy. Duże i szanujące się marki cenią sobie blogerów, którzy są uczciwi.
       
      J: Zawodowo związana jesteś z fundacją Jedyna Taka, tak? Więc jakie jest Twoje tam zadanie?
       
      S: Odpowiadam za projekty, między innymi Agencję Modelek Butterfly czy częściowo Jedyną Taką Mamę. Zajmuję się stronami internetowymi i tekstami. Kontaktuję z mediami. Praca w Fundacji zawsze jest pracą wielozadaniową, a obowiązki w dużej mierze zależą po prostu od tego co się umie i co akurat jest do zrobienia. Daje mi to dużo frajdy, ponieważ nigdy nie wiem co przyniesie kolejny dzień, ale z drugiej strony muszę wykazywać się nieustanną elastycznością.
       
      J: Dobrze, powoli zbliżamy się do końca. Ostatnie tradycyjne pytanie: Jakie masz rady dla początkującego pisarza?
       
      S: Pisz. Ile wlezie. Naucz się szybkiego pisania na komputerze, bo to choć nie jest konieczne, to ułatwia pracę i ogranicza poziom frustracji, która pojawia się, gdy trzeba przepisywać. Daj każdemu tekstowi poleżeć kilka dni, a najlepiej tygodni, w przysłowiowej szufladzie. Wróć do niego, popraw. Bądź wobec siebie uczciwy, słuchaj krytyki, przyjmuj ją i wyciągaj wnioski. Szanuj czytelnika: nie publikuj tekstów z błędami, źle sformatowanych. Nim wyślesz gdzieś opowiadanie, poznaj zasady formatowania tekstu, odkryj różnice między półpauzą, a dywizem. Jednocześnie wierz w to co robisz i nieustannie się rozwijaj. A co najważniejsze: nie bój się, każdy kiedyś debiutował, każdy ma swoją własną drogę do sukcesu.
       
      J: Dziękuję Tobie za wywiad.
       
      S: Również dziękuję!
       
      J: Do widzenia.
       
      S: Miłego dnia!
       
       


       
       
       
       
       ***
       Na blogu znajdziecie również kilka recenzji pisarki oraz post mojego spotkania z Sylwią Błach .    Miłego dnia, 
      Krzysiek Tom