Nocny koszmar
Krzysztof Lipiński
Dla moich inspiracji
Rozdział 1
Jak zwykle co piątek korektowałem swoje opowiadanie. Moja mama i siostra wyjechały na babski weekend. Cała chata była dla mnie. Mój pokój spowijała przerażająca cisza z piekła rodem. Z zamyśleń wyrwał mnie tata, wołający na kolacje. Wyszedłem z pokoju, poczłapałem z niechęcią do jadalni. Wieczorny posiłek przebiegał w ciszy. Nagle przerwał ją ojciec swoim pytaniem:
- Chcesz jechać na wieś do wujka?- zdziwiłem się tym pytaniem. Mój tata zawsze lubił robić niespodzianki, lecz nigdy nie tak niezapowiedziane
- Tak może, ojcze, co tam będę mógł zrobić?- zapytałem. Oczywiście mój tata zamyślony, odpowiedział po dłuższej chwili:
- Prawdopodobnie wszystko, na co zgodzi się Heniek.
Heńkiem nazywaliśmy mojego wuja, bardzo surowego.
- A, chłopcze posłuchaj wyjeżdżamy jutro rano
- Może być. Mam pewną prośbę ,aby nie przed 8 - tata lubił poranne podróże, lecz tylko on. Zawsze z rodziną protestowaliśmy o godzinę wyjazdu. Czasami doprowadzało to do kłótni, trochę niemiłej
- Zobaczymy. Zmykaj do łóżka. Jest późno
- Już idę, idę- więc poczłapałem do pokoju
Przygotowania do snu były błyskawicznie, gdyż sen zamykał mi sam oczy. Noc rozświetlała pełnia, która wisiała jak wielka świecąca kula na ciemnym mrocznym niebie. Patrząc na ten krajobraz zasnąłem. Tej nocy sny miałem dziwne. Przyśniło mi się, że jestem zabójcom zabijającym i gwałcącym bezbronnych mieszkańców mojego miasta. Zdziwiło mnie to, że torturowałem także rodzinę. Najpierw wyrywałem im paznokcie, włosy oraz... oczy.
Z koszmarów wyrwał mnie tata :
- Wstawaj już 9, nie śpij, wstawaj - stwierdził hardym głosem
- Już, już wstaje- wyczołgałem się z łóżka z ciężkim sercem
- Dalej, za godzinę wyjeżdżamy- trochę był zirytowany
- Kiedy?- spytałem niedowierzająco
- Za godzinę. Ogłuchłeś przez jedną noc?- zapytał zdziwiony mną. Pewnie pomyślał: "Co ten chłopak brał"
- eeee... Nie- odparłem niepewnie
- Chyba to prawda, iż pełnia źle działa na dzieci- powiedział i wyszedł. W pośpiechu zacząłem szykować się do wyjazdu: poranna toaleta, spakowanie walizki. Z wywieszonym jęzorem wybiegłem z domu, i wsiadłem do samochodu. Ruszyliśmy.
ROZDZIAŁ 2
W DRODZE
Droga na wieś przebiegła bez przeszkód. Tata w samochodzie opowiadał mi o swoich przygodach z dzieciństwa. Były bardzo nudne i z tego wszystkiego zapadłem w sen. Wtedy znowu wszedłem w dziwny świat koszmaru. Tym razem nie ja byłem zabójcą, ale ofiarą. Wybiegłem na podwórko z wrzaskiem, za mną biegła siostra, była wolniejsza, a w pewnej chwili... upadła, wiedziałem jedno: nie zdołam jej pomóc. Grupa krwiożerczych żywych trupów rzuciła się na nią, rozrywając biedne ciało. Ten przerażający widok: wnętrzności porozrzucanych po trawniku. Rozróżniłem śledzionie, jelita. Nie mogłem w to uwierzyć... Jeden z osobników wyrwał serce ukochanej dziewczynie, wypijając krew z niego i je łapczywie zjadać. Nagle spostrzegli mnie. Zbliżali się coraz bardziej, bardziej, byłem przerażony i wtedy.... nic. Znów siedziałem na siedzeniu w samochodzie. Byłem spocony oraz wystraszony. W DRODZE
- Synu dojechaliśmy. Dlaczego jesteś taki spocony?- zapytał
- eee... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Dobra nie mów, wysiadaj, dojechaliśmy
- Ok.
ROZDZIAŁ3 U WUJA
- Cześć bracie, sami przyjechaliście? - powitał nas z udawanym uśmiechem
- Witam, tak, tak, Arleta z Karoliną wyjechały na babski weekend
- A to dobrze, że ich nie ma. Ta sytuacja to nie na ich nerwy- uśmiech zszedł z jego twarzy.
- Dlaczego?- spytałem nie pewnie, bo nie widziałem, jaką rewelacje nam znowu zrobi
- Cześć Krzysiek, długo by opowiadać, a teraz zachodzicie do izby- ruszyliśmy, więc wyjaśnienie dostaniemy później
Kiedy weszliśmy, powitała nas babcia, proponując ciasto i kawę. Jak zwykle starowinka zaczęła wypytywać o różne rzeczy: jak w szkole, w pracy. Atmosferę monotonnych pytań, przerwał brat taty:
- Teraz to ja opowiem, dlaczego byłem wtedy taki zdenerwowany, do chuja. Posłuchajcie, na naszej wsi dzieją się dziwne rzeczy. U sąsiada ktoś pozagryzał psy, a dzisiaj ktoś naszą krowę wypatroszył, wyciągając wszystkie wnętrzności i ucinając łeb. Na dodatek ten dziwny osobnik wysłał całą krew- wujkowi wracał zły humor
- A gdzie była ta głowa?- zapytał ojciec
- A co ty taki ciekawski... Nabili ją na płot- zirytował się na całego - kto mógł by zrobić coś równie okropnego?
- Wujku spokojnie, dlaczego powiedziałeś ten osobnik?- zapytałem.
- Była policja, z tego co stwierdziła, to nie było zwierze, tylko stworzenie chodzące na czterech łapach, bądź nogach - powiedział to jakby spokojniej
- O Jezu, może powinniśmy wyjechać- zaniepokoił tatę ten fakt. Z pewnością każdy by tak zareagował
- Nie ma potrzeby, tylko jedno wam powiem. Po zmierzchu nie macie prawa wychodzić na zewnątrz w pojedynkę, zrozumiano?
- Tak- odpowiedzieliśmy
- No, mały idź teraz do łóżka już 10
- Dobranoc – krzyknęli oboje
- Ok, idę, dobranoc wszystkim- na wsi szybko chodziło się spać, gdyż pobudka o 7. Bardzo się bałem. Co ten wuj wygadywał? Stworzenie pożerające mięso. Żeby się upewnić, czy nikogo nie, zajrzałem za okno, a tam... ciemna noc. Nie ubłagalnie zbliżała się północ
ROZDZIAŁ 4
ŚMIERĆ I NOC
Przed położeniem się do łóżka, tak jak zawsze czytałem swoją ulubioną książkę "Alicja w krainie Zombie". Zasnąłem z lekkim dreszczykiem. Niespodziewanie ze snu wyrwał mnie kwik świń. Nie był to zwykły kwik, był taki jakby ktoś obrzynał je ze skóra . Cały dom był obudzony. Nagle do pokoju ktoś wpadł
- Synu, jesteś tu? - zapytał zdyszany ojciec. Był bardzo wystraszony
- Tak tato, co się dzieje? - spytałem myśląc, że wujo dostał napadu szału
- To znowu one odparł przestraszony tym co wypowiedział
- One? - spytałem nie wiedząc, co o tym myśląc
- Później ci powiem jak przeżyjemy, ale teraz pod żadnym pozorem nie wychodź z pokoju, nawet choćby zaczęli mnie zjadać, zrozumiano?
- Tak, lecz ja jednak nic tego nie rozumiem, kto będzie zjadał. Boję się, tato
- Spokojnie synu, kocham cię, a teraz muszę iść. Zabarykaduj się. Dobrze? - zapewnił mnie
- Dobrze- rozkleiłem się. Brzmiało to jak pożegnanie, ale co ja mogłem zrobić
Kiedy wyszedł, zacząłem barykadowanie. Wziąłem wszystko, co miałem pod ręka: łóżko, stolik. Miałem przeczucie, że to nic nie da, jednak co miałem tu do powiedzenia.
Pomyślałem: co huja mogę zrobić? Wtedy pierwszy raz usłyszałem krzyk mojego wuja. Podbiegłem do okna. Zobaczyłem dziwnych ludzi, o których opowiadał mój tato z bratem. 10 osobników w podartych rzeczach , z twarzą jakby zgniłą, rozkładającą się. Płaty poczerniałej, zakrwawionej skóry odrywały się od ciał. Najgorsze były ich zęby. Ostre, długie, a między nimi mięso ... Heńka! Dosłownie go rozrywały. Wyciągały żołądek, flaki, wyrwały płuca z oskrzelami, wokół było pełno posoki. Dlaczego? Ponieważ brutalnie wyrywały żyły z całego ciała, jednocześnie wysysając z nich krew. Jednym słowem taplali się w wnętrznościach. O nie, nie potrafiłem siedzieć bezczynnie. Wybiegłem na dwór, wbiegłem do stodoły, wziąłem topór. Pobiegłem ( w bezpiecznej odległości) do mojego wuja. Nic nie mogłem już zrobić. Obiecałem sobie jedno, że nie spocznę, dopóki nie pozabijam ich tej nocy. Krzyknąłem:
- Hej tu jestem- grupa zaczęła iść w moją stronę. Nie czułem strachu. Tylko determinacje. Z bliska wyglądali jeszcze okropniej. Spostrzegłem jedną rzecz. Ich brzuchy były porozrywane. Jelita wystawały z czarnych dziur. Jeden zbliżył się, zamachnąłem się. Odciąłem mu głowę. Następni otoczyli mnie. Machałem siekierką. Bez powodzenia . Stwierdziłem, iż zabiłem tylko kilku. Wiedziałem: sam sobie nie poradzę.Straciłem wszelką nadzieję. Osobników było coraz więcej. Chcieli mięsa... Ich szpony rozerwały bluzę . Jeden ugryzł mnie, odrywając duży kawał ramienia. Ból był do nie do zniesienia, poczułem, że jakieś toksyny wnikają w wewnątrz . Wrzeszczałem. Umierałem. Coraz więcej czerwonej cieczy. Niespodziewanie usłyszałem huk pistoletu. Dziwne istoty padały jak muchy. Kule przeszywały ich obrzydliwe ciała. Z pustki wylewały się obleśne wnętrzności z czarną krwią!!!!!!!
- Co ty do cholery robisz, Jezu, ugryźli cię?- przyciągnął moje ramię, wyciągnął z kieszeni fiolkę i igłę. Wstrzyknął mi jakiś płyn- nic ci nie będzie to specjalna lek na toksyny. Wracaj do domu, natychmiast, zanim oni wrócą- krzyczał, krążąc wokół martwych ciał, obserwował czy nikt do nas się nie zbliżał
Stałem przez chwilę
- A co z tobą?- spytałem się przestraszony
- Spokojnie, idź, natychmiast!!- wrzeszczał, z pewnością, nikt by nie przemówił mu do rozumu
Wpadłem do kuchni. Babcia siedziała przy stole,płacząc. Po chwili przybiegł tato.
-Dobra, szybko skryjemy się na strychu- zaprowadził nas na strych barykadując drzwi od zewnątrz. Babcia była przerażona. Podszedłem do okna. Zobaczyłem: Kolejne stado!! . Potwory grzebały w resztkach ciała, z którego mało pozostało. Nagle bez ostrzeżenia jak dzikie psy rzuciły się drzwi frontowych, dobijać się do domu swoimi wstrętnymi, czerwonymi od krwi łapskami. Pomyślałem: spokojnie, tata ich zabije.
-Może zadzwonimy po policje - zaproponowałem. Nagle wtrąciła się babcia
- Policja nic tu nie da. Nawet nie przyjadą. - przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza, potem dodała - Kocham cię- starsza kobieta nie miała już sił. Miała przemęczone oczy i twarz. Myślałem, że dostanie zawału
Buww- hałas, potem jęki . Potwory wyważyły drzwi. Usłyszałem. Wbiegają po schodach. Stwory miały problem z wejściem po stopniach, ale po chwili były pod drzwiami, oddzielającymi naszą rodzinę. Wrzeszczały, łaknęły ciał moich najbliższych.
-Co tu się do cholery wyrabia, możecie mi to powiedzieć
- Posłuchaj, te potwory to żywe trupy, zombie. Łakną mięsa. Wychodzą zawsze po pełni z pobliskiego cmentarza. Są potępionymi sługami samego Diabła, który zesłał je, żeby szerzyły śmierć wśród śmiertelników
- Tyle to się domyśliłem. Kiedy zamierzaliście wyznać mi prawdę?- spytałem, bardzo wściekły, przecież mogliście mi, kurwa zaufać
- Przepraszamy Cię, nie chciałem tobie tego wyjawić w takich okolicznościach, przykro nam - wyraził smutek.
- Jakim innym sposobem można je zabić- spytałem, chcąc, żeby ten koszmar się skończył
- Boją się światła słonecznego
- Za ile wschód słońca?- wyjrzałem i zobaczyłem coś bardzo upragnionego... świt!!
Niespodziewanie zombie, czekające pod drzwiami strychu uciekły. Ostatnią rzecz, którą zobaczyłem były żywe trupy uciekające do lasu. Nagle oczy spowiła czerń.
Obudziłem się w domu, siedziała przy mnie mama. Zawołała ojca. Poprosił ją, żeby wyszła, bo pragnie porozmawiać w cztery oczy.
- Jak samopoczucie, dobrze?
- Czy wszystko dobiegło końca?- bałem się odpowiedzi- kto zginął?
- Nie przeżył tylko wujek, niestety, to dopiero początek
- Jak to? Czy będzie wojna?
- Sądzę, iż tak, a ty będziesz wojownikiem, zabijającym te stwory. Pomaga nam policja. Byłeś dzielny. Poradzisz sobie. Kocham cię- jego posiniaczona twarz wyrażała dumę
- A mama i siostra?
- Mama wie, tylko twoja młodsza siostra nie, proszę ona nie może poznać prawdy, jeszcze nie dzisiaj
Bałem się. Wiedziałem, że muszę to zrobić, choćby dla dobra ludzkości.
Koniec
Jest to moje pierwsze opublikowane opowiadanie. Mam nadzieję, że spodoba wam się. Jestem świadom, iż ta historia nie jest jeszcze perfekcyjna. Lubię pisać, i dalej będę to robił. Nie obchodzi mnie to co inni o tym sądzą. Jestem sobą i nim pozostanę. Pozdrowienia dla czytelników. Miłej lektury :)